5 listopada przyszła tragiczna wiadomość, że zmarł mój ojciec. Ale mnie to nie bolało, przyjęłam to ze spokojem. Należało pojechać do Polski na pogrzeb, rozważyłam to i widząc siebie albo telepiącą się, albo zajeżdżającą alkoholem zrezygnowałam. Ojciec skrzywdził mnie w dzieciństwie, miałam do niego żal i trzymałam dystans. Nie czułam żałoby, kiedy zmarł, było mi smutno, oczywiście, ale nie czułam, że mi czegoś zabrakło. Brat Wiktor z bratową Julią, przywieźli mi swojego psa Mikę, abym się nią opiekowała, bo sami pojechali na pogrzeb ojca. Wieczorem oczywiście wypiłam 3 piwa i przytulając się do psa zasnęłam znieczulona. W nocy obudził mnie ogromny szloch wydobywający się z mojej piersi, zaskoczył mnie, bo wyrwał się niespodziewanie, byłam jeszcze odurzona alkoholem, jednak w moim wnętrzu, przykrytym znieczulaczem jak pierzyną, gdzieś w środku wyrwał się szloch za zmarłym ojcem. Ojciec zmarł tragicznie, zaczadział, też był alkoholikiem jak ja, z nim zdechły dwa jego psy. Nie dopilnował piecyka. Ojciec wyprowadził się kiedy miałam 12 lat, wyjechał na Śląsk i tam urodziło mu się dwóch synów Jarek i Leszek moich przyrodnich braci.
Kilkakrotnie śnił mi się mój ojciec po tym jak zmarł, zawsze mnie szukał, a ja się kryłam przed nim.
Mój obraz ojca bardzo przeszkadzał mi w pojmowaniu Boga Ojca. Powinnam czuć respekt i szacunek wobec obu. Jednak tak nie było z powodu przekazu jaki mi okazywał ojciec w moim odczuciu niezadowolony ze mnie cały czas. Dyskutowałam z moim ojcem kiedy byłam nastoletnią dziewczyną , kiedy nie było komputerów , telefonów komórkowych tylko Poczta Polska. Dyskutowałam poprzez listy. Mam je do tej pory, przewiązane wstążką. Ojciec wzbudzał we mnie litość i współczucie co on wyczuwał i nie mógł się z tym pogodzić. Trudno jednak w niedojrzałej jeszcze , nastoletniej głowie oczekiwać roztropności. Oczekiwałam jej od mojego ojca. Jednak on wysyłał otwarte listy aby –jak mówił- sąsiedzi przeczytali jaka jestem nierozgarnięta. W listach są przekleństwa i złorzeczenia, co odczytywałam jako atak na mnie i osobę, która zapewniała mi bezpieczeństwo- mojej mamie. Przecież musiałam dla prawidłowego rozwoju czuć oparcie w osobie dorosłej, która by mnie wspierała. Nie zdawałam sobie sprawy, ze mój ojciec cierpi i jak okropne jest to cierpienie, które kierował ku mnie jako do osoby sobie najbliższej, bo ja wiem że byłam dla niego kimś szczególnym, ukochanym dzieckiem. W jakim stanie pisał listy nie wiem, czy podczas spożycia alkoholu? Może? Ale tylko może zaszczepił mi wtedy tok myślenia jako o osobie mało wartościowej i wchłonęłam alkohol poprzez jego emocjonalne listy. Bo ja nie mogłam ich otworzyć przez miesiąc zanim przeczytałam, czekałam na czas kiedy będę spokojna i silna na tyle by przyjąć to co miał mi do przekazania. W przyszłości jako osoba dorosła pijąc alkohol kładłam przed sobą kartkę i pisałam listy do siebie. Pisałam co czułam.
